W pensjonacie Mercury znaleźliśmy miłą, rodzinną atmosferę i znakomite warunki noclegowe za niewielkie pieniądze.
Na terenie ośrodka znajduje się też restauracja, boisko do siatkówki i miejsca do grilowania z widokiem na pobliskie Jezioro Żarnowieckie.
Jezioro Żarnowieckie otoczone jest niewielkimi wzniesieniami, okolica jeziora bardzo nam się podobała.
Ruszyliśmy w dalszą drogę robiąc krótkie przerwy w Żarnowcu, Krokowej i Karwi, dość szybko minęliśmy Jastrzębią Górę by zatrzymać się przed latarnią morską na przylądku Rozewie.
Tuż za Jastrzębią Górą asfalt znika i pojawia się bruk. Jazda rowerem po takiej nawierzchni nie jest zbyt przyjemna, na szczęście obok drogi istnieje pas << ziemi niczyjej >> którą we władanie przejęli cykliści i piesi.
Lisi Jar - ma długość 350 m, ciągnie się wąskim pasem do Morza Bałtyckiego. Maksymalne zagłębienie jaru osiąga 50 metrów, a jego zbocza porośnięte są ponad stuletnim lasem bukowym.
Jadąc przez Chłapowo Ela zobaczyła restaurację i dała sygnał do postoju.
W Chłapowie zostaliśmy na następny dzień
Czekając na obiad szybko znalazłem miejsce noclegowe w holenderskiej przyczepie kempingowej. Po obiedzie poszliśmy nad morze, tutaj plaża nie była tak szeroka jak w Łebie ale za to widok z wysokiego brzegu był wspaniały.
Ela łapie ostatnie promienie słońca tego dnia.
Mimo że słońce jeszcze świeci, na plaży zasłoniętej przez wysoki brzeg jest już zimno.
Julia z Kubusiem dostali do dyspozycji jedną sypialnie
W przyczepie były dwie sypialnie, pokój dzienny, łazienka i kuchnia, rowery musiały zostać na zewnątrz ale znalazły miejsce też pod dachem.