Sytuacja się powtarza, znowu Ela zawozi mnie na pociąg i macha na pożegnanie. Znowu jadę sam tym razem do Szczecina.
Po 2 godzinach wysiadam na stacji Szczecin Dąbie, w pobliskim kiosku kupuję mapę Szczecina, chcę przejechać na drugą stronę Odry.
Wpakowałem się na główną trasę, ryczące samochody dookoła, hałas i smród spalin.
Z mostu widzę Wały Chrobrego. Zaraz za mostem skręcam w prawo i jadę po wałach. Kilka zdjęć i chwila wytchnienia. Niedaleko jest Zamek Książąt Pomorskich.
Zwiedzam muzeum i wchodzę na wieżę. Wracając zauważam Panią przyglądającą się mojemu rowerowi. To też turystka opowiada mi o swoich rodzinnych wyprawach rowerowych
pyta o trasę mojej wycieczki siedzimy tak ponad godzinę i dyskutujemy. Patrzę na zegarek i oczom nie wierzę już po 14. Żegnam się i wskakuję na rower znowu spojrzenie na mapę
i znowu przeprawa przez Odrę. Jeszcze po drodze zatrzymuję się na obiad i po chwili wyjeżdżam ze Szczecina. Jadę w kierunku Gryfina tam planuję znaleźć nocleg.
Wcześniej przygotowałem sobie listę z miejscami noclegowymi. Rezerwuję miejsce w ośrodku wczasowym, jak się później okaże nie w Gryfinie tylko w Chojnej.
Wjeżdżam do Gryfina i pytam o ulicę przy której ma mieścić się ośrodek. Nikt nie wie podobno nie ma takiej ulicy w Gryfinie. Patrzę jeszcze raz na kartkę i widzę że ośrodek który mam
zanotowany na kartce znajduje się w Chojnej chyba 30 km na południe. Jest już wieczór postanawiam nie jechać dalej tylko znaleźć miejsce do spania tutaj.
Anuluję rezerwację w Chojnej, jakiś starszy Pan na składaczku pilotuje mnie do ośrodka przy stadionie.
DostajÄ™ miejsce bez problemu.
Jeszcze przed wschodem słońca opuszczam Gryfino. W okolicach elektrowni Dolna Odra mogę obserwować walkę nocy z dniem. W końcu robi się widno i w pełnym blasku słońca jadę w kierunku Krajnika Dolnego.
W Krajniku robię krótką przerwę, przysiada się do mnie miejscowy sklepikarz, opowiada o swoim sklepiku i o ostatnich wakacjach. Interes w tym roku nie idzie najlepiej mimo że przeważnie Niemcy zostawiają pieniądze w jego
kasie zastanawia się czy da radę prowadzić dalej ten rodzinny biznesik. Życzę mu niekończącego się najazdu sąsiadów zza Odry i opuszczam Krajnik Dolny.
Po prawej stronie ciągną się nadodrzańskie łąki. Zbliżam się do miejsca gdzie w 972 roku Mieszko I wygrał bitwę z Branderburczykami zwaną bitwą pod Cedynią. Na Górze Czcibora stoi teraz pomnik upamiętniający to wydarzenie.
Kilka kilometrów dalej mijam znowu miejsce przypominające o burzliwej historii naszego kraju. To ogromny cmentarz w Siekierkach skrywający prochy poległych żołnierzy podczas przeprawy przez Odrę w czasie końcowego aktu II Wojny Światowej.
Dookoła sosnowy las, cisza, spokój i mnóstwo białych krzyży robi to na mnie ogromne wrażenie i zmusza do zadumy.
Jeszcze przez kilka kilometrów myślę o miejscu które przed chwilą opuściłem. Jednak dobiegające z łańcucha mojego roweru popiskiwania przerywają ten stan. Na liczniku 100 km, mimo że poprzedniego wieczora dostał trochę oliwki do popicia
domaga się jeszcze. Dostaje swoją dawkę i mogę znowu jechać dalej. W Chwarszczanach mijam kaplicę templariuszy i po kilku kilometrach wjeżdżam do Kostrzyna. Jest dopiero 16 mam mnóstwo czasu na rozejrzenie się po okolicy. Najpierw jadę do Chyrzna gdzie w budynku dyrekcji PN
"Ujście Warty" dostaję miejsce noclegowe. Park jest szczególnym miejscem przede wszystkim dla ornitologów i miłośników ptaków. Przy budynku dyrekcji stoi wieża obserwacyjna pozwalająca obserwować ptaki.
Po chwili odpoczynku biorę rower i wjeżdżam na łąki nadwarciańskie, co jakiś czas do lotu podrywają się stada ptaków. Wracam na kolację w międzyczasie dojechał jeszcze jeden rowerowy easy rider z Gdańska.
Siadamy na dworze przy stoliku i dyskutujemy do późnych godzin. On jutro chce dotrzeć do Berlina. Ja jutro dojadę do Gubina zamykając w ten sposób odcinek zachodniej części rajdu "Dookoła Polski".
Znowu wyruszam przed wschodem słońca tym razem słońce nie chce wyjrzeć zza chmur. Jest pochmurno i chyba zaraz zacznie padać.
Dojeżdżam do Słubic i gdy jestem na drodze wyjazdowej z miasta w kierunku Krosna Odrzańskiego ściana wody leci z nieba prosto na mnie, udaje mi się szybko zjechać
do pobliskiego baru. Tam suszę rzeczy piję ciepłą herbatę i czekam ponad godzinę na uspokojenie się pogody. W końcu przestaje padać a zza chmur wygląda słońce.
To co nie wyschło w barze schnie momentalnie na rowerze.
Za Cybinką skręcam w prawo i zjeżdżam z dość ruchliwej trasy. Znowu obserwuję krajobrazy znane mi już z dnia poprzedniego. Zielone łąki ciągnące się kilometrami i w oddali rzeka Odra.
Ptaki przelatujące z miejsca na miejsce. W Połęcku przeprawiam się promem przez Odrę i po 15 kilometrach jestem w Gubinie. Cel wyprawy został osiągnięty.
Odpoczywam chwilę ale to jeszcze nie koniec teraz muszę przejechać jeszcze 20 km żeby dojechać do Bronkowa gdzie czeka na mnie Ela z Juleczką.
Przed 16 jestem na miejscu.
To koniec IV etapu rajdu "Dookoła Polski".